CORAZ CZESCIEJ ZACZYNAM WYOBRAZAC SOBIE JAK BY TO BYLO... GDYBYM NAPRAWDE POSTAWILA NA JEDNA KARTE... PORZUCILA WSZYTSKO CO TU.... I PRZEPROWADZILA SIE DO NIEGO NA MAZURY... CZY ZERWALABYM CALKOWITY KONTAKT Z RODZICAMI? JAK ONI W TEJ SYTUACJI BY POSTAPILI? I JAK WYGLADALO BY MOJE ZYCIE... TROSZKE MNIE TO PRZERAZA... MYSL... ZE NAJBLIZSZA RODZINA MOGLABY BYC DLA MNIE NA ,,DRUGIM KONCU SWIATA" ODSUNELABY SIE .... Z JEDNEJ STRONY SMUCI MNIE TA MYSL... ALE CZASEM MYSLE ZE NIE DAJA MI WYBORU... I PREDZEJ CZY POZNIEJ TO NASTAPI.... BO TO UCZUCIE KTORE CZUJE DO MARCINA TO WYJATKOWA SPRAWA... TO NIESAMOWICIE SILNA WIEZ.... TO WIARA NADZIEJA... TO NIEUSTAJACA WALKA O NASZA PRZYSZLOSC... I NIE MAM ZAMIARU SIE PODDAWAC... GNAM DO PRZODU Z MARZENIAMI... MARZENIAMI ZWIAZANYMI TYLKO Z NIM.... JUZ WYOBRAZAM SOBIE NASZA PRZYSZLOSC... WSPOLNE PORANKI.... WAKACJE... CODZIENNY USMIECH....CZULE GESTY SLOWA... KLOTNIE.... PRZEPROSINY.... OBIADY ....KOLACJE....ZAKUPY...I TAK WKOLKO... WSZYTSKO RAZEM! .... ZDAJE SOBIE SPRAWE ZE ZYCIE NIE JEST USLANE TYLKO ROZAMI... I BYWALO BY CHWILAMI CIEZKO.... ALE MYSLE ZE BYLIBYSMY W STANIE SOBIE Z TYM PORADZIC.... MOJ SKARB JEST PRZECIEZ TAK CUDOWNYM CZLOWIEKIEM :* DRAZNI MNIE CZASEM OWSZEM... ALE TO PRZEZ TO ZE JEST CHOROBLIWIE ZAZDROSNY... BYWA ZE CZASEM PODOBA MI SIE TO BO RPZYNAJMNIEJ WTEDY MAM PEWNO ZE MU NA MNIE ZALEZY... ALE TEZ BYWA ZE TO STAJE SIE BARDZO IRYTUJACE... BO SKARB JEST ZAZDROSNY O KAZDEGO CZLOWIEKA PLCI MESKIEJ.... CZYLI Z TYM GATUNKIEM NIE POWINNAM MIEC NIC WSPOLNEGO...ALE MYSLE ZE JAK JUZ BEDE PRZY NIM... ZROZUMIE... ZE NIE MUSI SIE MARTWIC... BO DLA MNIE NIKT INNY NIE ISTNIEJE! .... KOCHAM MOJEGO MALEGO CHLOPCA ;* CALUJE CIE KOCHANIE SLODKO ;*