Bez tytułu
Komentarze: 0
To wlasnie wczoraj byl ten dzien dlugo przeze mnie wyczekiwany... wczoraj mialam pojawic sie na koncercie pod Krakowem... Moj Marcin byl tak blisko... dzielilo nas zaledwie 100 km a nie jak zwykle 600.... niczym na wyciagniecie reki:( a ja nie moglam tam sie zjawic... koncert byl bardzo pozno... dlatego to popsulo cale plany...poczatkowo podane byly informacje ze okolo godziny 19 a ostatecznie 21:( wiec zaden pks czy pociag nie wchodzily w gre.... a transport jakos tak ciezko bylo mi zalatwic tym razem... niby dla chcacego nic trudnego.... ale w tym wypadku wszytsko pomieszalo mi szyki.... w czym pomogla oczywiscie moja wiecznie mecaca w tej sprawie mama.... czasem czuje jakbym jej nienawidzila.. mam do niej ogromny zal ze nie potrafi zrozumiec ze chce byc z tym czlowiekiem...i go najzwyczajniej w swiecie zaakceptowac... czy ja wymagam naprawde tak duzo? za duzo? ... Boje sie ze nadejdzie ten dzien kiedy bede musiala wybierac miedzy nia a nim.... I wtedy zrobie tak jak podpowie mi serce... jednak wiem ze moja mama bardzo mnie kocha i robi to z troski do mnie ale jest glucha na to co jej do niej mowie... czemu nie chce go nawet poznac? moze zmienilaby zdanie i zrozumiala ze moj Marcin to napawde dobry czlowiek... Modle sie co noc i wierze ze kiedys zmieni zdanie i zrozumie ze to ejst wlasnie moje szczescie a nie udreka jak mysli.... chce przy tym czlowieku rozkwitac... poznawac zycia smak... przy jego boku smiac plakac i usmiechac sie... Mamo zrozum! nie jestes w stanie rozkazac mojemu sercu przestac kochac Go... ono obralo wlasna sciezke zycia... i pokona wszelkie przeszkodzy byle do celu.... byle do Niego... Mamo zrozum!!! Boze Pomoz.....
Dodaj komentarz