wrz 21 2006

WESELE I KONCERT ;)


Komentarze: 3

KIEDY JESTEM TAK SZCZESLIWA TO CHCIALABYM MOC ZATRZYMAC CZAS I CIESZYC SIE CHWILAMI PRZY TOBIE....

 

SOBOTNIE WESELE MINELO BARDZO PRZYJEMNIE :) DUZO LUDZI KUPA ZNAJOMYCH I ZABAWA DO BIALEGO RANA . BYLO GLOSNO I HUCZNIE CZYLI TAK JAK NA PRAWDZIWE WIEJSKIE WESELE PRZYSTALO :) MOJE KOCHANIE NIE MOGLO NIESTETY TOWARZYSZYC MI TEGO DNIA WIEC BYLAM BEZ OSOBY TOWARZYSZACEJ.... BAWILAM SIE DOBRZE CHOC NIE WATPIE ZE PRZY NIM BYLOBY LEPIEJ.... CZESTO ZASTANAWIALAM SIE NAD TYM JAKBY TO BYLO GDYBY MOJ M BYL PRZY MNIE.... ALE NIE BYL... A JA MUSIALAM SIE Z TYM POGODZIC... CIESZYL MNIE JEDNAK FAKT ZE JUZ NA DRUGI DZIEN MIALAM GO ZOBACZYC.... I MOCNO PRAGNELAM BY CZESC MOJEJ RODZINY POZNALA I ZAAKCEPTOWALA MOJ WYBOR... DLATEGO CHCIALAM PRZYPROWADZIC GO NASTEPNEGO DNIA NA POPRAWINY....I OD WCZESNEGO POLUDNIA SIEDZIELISMY NA TELEFONIE I KIEDY MARCIN POWIEDZIAL ZE JUZ SA W DRODZE POCZULAM ULGE I JUZ BYLAM PEWNA ZE TEGO WIECZORU BEDE SIE USMIECHAC WLASNIE DO NIEGO.... KIEDY POJECHALISMY JUZ Z RODZINA NA POPRAWINY PRZYLAPYWALAM SIE NA TYM ZE CO 2 MINUTY ZERKAM NA ZEGAREK JAKBY Z NADZIEJA ZE CZAS NAGLE ZACZNIE SZYBCIEJ LECIEC I NIE ZDARZE SIE OBEJRZEC KIEDY ZOBACZE M..... JEDNAK TYM RAZEM CZAS JAK NA SKAZANIE DLUZYL MI SIE W NIESKONCZONOSC.... KAZDA MINUTA BYLA DLA MNIE UDREKA CZULAM ZE W GLEBI MAM OCHOTE ODLICZAC JUZ SEKUNDY.... A JESZCZE PARE GODZIN.... I KIEDY WYBILA GODZINA 18 UZNALAM ZE TO JUZ NAJWYZSZY CZAS BY POJECHAC W MIEJSCE KONCERTU ODDALONE O 8 KM OD SALI WESELNEJ..... PARE MINUT WCZESNIEJ ZRESZTA KOCHANIE PRZYSLALO MI SMSA ZE JUZ PRZEJEZDZA PRZEZ LUKOW...CZYLI Z MOICH OBLICZEN WYNIKALO ZE ZA OKOLO 30 MIN.... BEDE JUZ PRZY NIM... ZAJECHALAM NA MIEJSCE I KU MOJEMU ZDZIWIENIU ZOBACZYLAM NAPRAWDE SPORA ILOSC OSOB..... JAK NA WIES PRZYZNAM ZE IMPONUJACA ILOSC.... NO ALE JAKZE MOGLO BYC INACZEJ:) SKORO TEGO WIECZORU GWIAZDA IMPREZY DOZYNKOWEJ MIAL BYC SAM ZESPOL BOYS...;) KIEDY ZAJECHALAM NA MIEJSCE.... Z NIEPOKOJEM WYCZEKIWALAM PRZYJAZDU CHLOPAKOW.... I KIEDY ZOBACZYLAM NADJZEZDZAJACY SAMOCHOD KTORY DOSKONALE ZNAM I OD RAZU POZNALAM.... SERCE ZACZELO MI MOCNIEJ BIC.... STALAM NIERUCHOMO W JEDYNYM MIEJSCU W KTORYM MIALAM ZASIEG I WYCZEKIWALAM DZWIEKU TELEFONU.... ZACZELAM SOBIE WKRECAC JAKIES CHORE FAZY I UZNALAM ZE M JUZ POWIENIEN DO MNIE DAWNO ZADZWONIC.... A TU WCIAZ CISZA.... Z OCZU POPLYNELY NAWET LZY ALE WCIAZX TWARDO WIERZYLAM ZE SIE ODEZWIE.... ZADZWONIL.... MIEDZY NAMI OSTATANIMI CZASY NIE BARDZO SIE UKLADALO WIEC CZULAM ZE TE SPOTKANIE JEST NAM JAK NAJBARDZIEJ POTRZEBNE DO PRZETRWANIA TEGO ZWIAZKU.... ROZMOWA NABRALA CHARAKTERU ZLOSLIWEGO... I JUZ PADLY SLOWA ZE SIE NIE ZOBACZYMY KIEDY JA ODRZUCILAM SWOJ SMIESZNY GNIEWA I POWIEDZIALAM ZE PODEJDE DO NIEGO... I JUZ ZA PARE SEKUND BYLAM OBOK NIEGO.... PRZYTULILAM SIE MOCNO I POCALOWALAM... I JAK NIE TRUDNO ZGADNAC POCZULAM SIE NIEZWYKLE BEZPIECZNIE I CIEPLO W JEGO RAMIONACH... WIDZIELISMY SIE ZALEDWIE KILKA MINUT BO M ZA PARE JUZ CHWIL MIAL POJAWIC SIE NA SCENIE.... CZULAM DZIWNY NIEPOKOJ BO NIBY SIE NIE POZEGNALSIMY ALE TEZ NIE POWIEDZIAL CZY ZOBACZYMY SIE PO KONCERCIE CZY TEZ NIE BEDZIE MIAL NA TO CZASU.... ODDALILAM SIE DO MIEJSCA Z KTOREGO MIALAM DOSKONALY WGLAD NA SCENE I MOGLAM OBSERWOWAC CZLOWIEKA KTOREGO TAK KOCHAM....NIEDLUGO POTEM ROZLEGL SIE DZWIEK TANECZNEJ MUZYKI :) I MOJ M NA SCENIE.... KIEDY WIDZE GO TAM.... TAK TANCZACEGO...MOTAJA MNA MIESZANE UCZUCIA.... PRAGNE GO JESZCZE MOCNIEJ NIZ KIEDYKOLWIEK I BRZMIEC MOZE TO DZIWNIE BO WYGLADA NA TO ZE JESTEM Z NIM DLATEGO ZE JEST CZLONKIEM TAKIEGO ZESPOLU I POTRAFI DOBRZE SIE PORUSZAC... ALE NIC BARDZIEJ MYLNEGO NAWET GDYBY TAM NIE TANCZYL A MIALABYM SZANSE POZNAC GO JAKO TAK DOBREGO CZLOWIEKA I TAK MOJE SERCE NALEZALOBY DO NIEGO.... JEDNAK KIEDY GO WIDZE.... CZUJE SIE TAK JAKBY BYL MI ODLEGLY... JAKBY BYL JEDYNIE OSOBA O KTOREJ MOGE POMARZYC JAKBY BYL NIEOSIAGALNY.... I WCALE NIE NALEZAL DO MNIE.... KIEDY TAK STALAM I NA NIEGO PATRZYLAM CZULAM ZE COS MIEDZY NAMI SIE KONCZY ZE MOZE OSTATANI RAZ SPOGLADAM JUZ W JEGO STRONE ZE MOGE JUZ NIGDY GO NIE ZOBACZE.... ZAWLADNELY MNA NIEZWYKLE PESYMISTYCZNE PRZECZUCIA... ALE WSZELKIE WATPLIWOSCI ZANIKLY KIEDY USLYSZALAM JEDNA Z MOICH ULUBIONYCH PIOSENEK..... WSPOMNIEJ MNIE.... TO UTWOR KTORY NALEZY W PEWNYM STOPNIU DO NAS.....I DEDYKACJA: OD VANILA DLA JEGO UKOCHANEJ DZIEWCZYNY MARLENY.... :) LZY POPLYNELY STRUMIENIAMI....MOJE WZRUSZENIE BYLO OLBRZYMIE.... TAKA DEKLARACJA PRZY TAKIEJ ILOSCI OSOB.... DEKLARACJA NIE DEKLARACJA ALE WTEDY JUZ WIADOMO ZE JEST MOJ..... W TAKICH MOMENTACH CHCE SIE KRZYCZEC Z CALYCH SIL.... I JA W TYM PRAGNELAM WYKRZYCZEC CALEMU SWIATU JAK BARDZO JESTEM SZCZESLIWA ZE GO MAM I JAK OGROMNA JEST MOJA MILOSC DO NIEGO.... ZAWSZE LUBILAM OGLADAC M I JEGO POPISY TANECZNE NA SCENIE ALE TYM RAZEM PRAGNELAM ZEBY KONCERT JAK NAJSZYBCIEJ SIE ZAKONCZYL I ZEBYM MOGLA ZNALESC SIE BLISKO NIEGO..... I KIEDY KONCERT DOBIEGAL KU KONCOWI I SLYCHAC BYLO PIOSENKI NA BIS M NIE BYLO JUZ NA SCENIE .... WTEDY POWEDROWALAM SZYBKO W MIEJSCE ZASIEGU;) I MOCNO SCISKALAM TELEFON W DLONI OCZEKUJAC DZWIEKU TELEFONU..... NAPISALAM NAWET SMSA KTOREJ TRESC DO DZIS PO PRZEMYSLENIU NIE BRZMIALA ZA DOBRZE :,,MILO BYLO CIE ZNOW ZOBACZYC" ALE SPOWODOWANA CHYBA BYLA PONAGLENIEM ODEZWU Z JEGO STRONY.... I KIEDY TAK STALAM I CZEKALAM..... :) KONCERT DOBIEGL KONCU..... I NIEDLUGO POZNIEJ ZADZWONIL.... PODBIEGLAM SZYBKO W UMOWIONE MIEJSCE I ZNOW BYLAM BLISKO NIEGO.... SWIADOMOSC TEGO ZE NIE MAMY ZBYT DUZO CZASU WPRAWILA MNIE W SMUTEK.... ALE CHCIALAM WYKORZYSTAC JAK NAJLEPIEJ TE PARE CHWIL.... KTORE ZOSTALY NAM DANE.... WIEDZIALAM ZE TE SPOTKANIE ZNOWU NAS UMOCNI I BYLO NAM POTRZEBNE BO GDYBY NIE ONE MOZE JUZ DZIS NIE BYLOBY NAS.... OSTATANIMI CZASY BRAK ZROZUMIENIA I NIEZWYKLE NARASTAJACA TESKNOTA SPRAWIALY ZE POWOLI ZACZELO SIE BURZYC.... ALE TERAZ JUZ TYLKO DOBUDOWUJEMY POSZCZEGOLNE SZCZEBLE NASZEGO ZYCIA I O ZADNYM BURZENIU ANI MOWY...:) SIEDZIELISMY W CICHYM PRZEJSCIU NA DWOCH OSOBNYCH KRZESELKACH TRZYMAJAC SIE MOCNO ZA REKE I ROZMAWIAJAC O NAS..... LZY PLYNELY Z OCZU A CZAS LECIAL NIEUBLAGANIE..... I KIEDY WYSZLISMY ZEBY ZORIENTOWAC SIE ZA ILE M BEDZIE MUSIAL BYC GOTOWY DO WYJAZDU... OKAZALO SIE ZE JUZ CHLOPAKI CZEKAJA NA NIEGO W AUCIE.... A NAM POZOSTAL CZAS JEDYNIE NA SZYBKIE POZEGNANIE....:( WTEDY DOPADL MNIE HISTERYCZNY PLACZ..... NIE MOGLAM SOBIE Z TYM PROADZIC...CHOC MIALAM SWIADOMOSC ZE NIE POWINNAM ZACHOWYWAC SIE W TEN SPOSOB.... JEDNAK CZULAM ZE NIE MOGE GO PUSCIC.... ZE NIE CHCE GO STRACIC.... ZACZELAM GLOSNO PLAKAC I POWIEDZIALAM ZE GO POTRZEBUJE...WIEC MOJE KOCHANIE RUSZYLO W KIERUNKU SAMOCHODU WYCIAGNELO SWOJA TORBE POZEGNALO SIE Z CHLOPAKAMI.... ZLAPALO MNIE ZA REKE..... I PODAZYLISMY W JEDNA STRONE.... KOCHANY PRAWDA?..... POTRZEBOWALAM WIEC POZOSTAL ZE MNA I PRZY MNIE..... ZA TA TROSKE KOCHAM GO NAJMOCNIEJ...... ;* CDN

malenaaa : :
22 września 2006, 10:08
:) czyli z happy endem :)
21 września 2006, 23:27
:))) słodkie..:)
agusia-michal.blog.pl
21 września 2006, 15:56
Ciesze sie ze wypad sie udal :)
Pozdrawiam ;*
i zycze wielu takich chwil z ukochanym :)
Eh tesknota...jak ja to dobrze znam..
BuZiaki :*

Dodaj komentarz